Już pierwsze minuty w hotelu okazały się świadczyć o całej reszcie. Przyjechaliśmy do la vitas w środku nocy (godzina 4:30), Pan w recepcji po angielsku potrafił powiedzieć jedynie hello, wiec gdyby nie podstawowa znajomość języka niemieckiego, dogadywalibyśmy się na migi. Z obsługi hotelowej, podczas całego pobytu, tylko dwie osoby potrafiły porozumieć się z nami po angielsku. Po wejściu do pokoju, długiej podróży i locie opóźnionym o półtora godziny, liczyliśmy na chociaż suchą przekąskę. Niestety wielkie rozczarowanie, bo jedyne co dostaliśmy, to butelka wody (a przecież doba hotelowa była opłacona za cały dzień)- pierwszy raz spotkaliśmy się z takim traktowaniem gości. W całym hotelu, codziennie, unosi się okropny, odpychający zapach- zwyczajnie śmierdzi na każdym kroku. W tym miejscu należy docenić jedynie panią sprzątającą, ponieważ pokoje codziennie były dobrze posprzątane, woda uzupełniona, a ręczniki wymieniane bez żadnego problemu. Chyba, że chodzi o ręczniki plażowe, to ich wypożyczenie było płatne 2 euro :-). Na śniadania codziennie to samo, obiady to zupa pomidorowa z sosem pomidorowym na przemian, jeśli na obiad była chicken soup to na kolacje chicken souce 🙂 na tej zasadzie podawano posiłki. Brak jakiejkolwiek różnorodności: w kółko ryż z makaronem. Owoce średniej jakości. Ciasto codziennie to samo- każde smakowało identycznie. Frytki koło zmieniaków nigdy nie stały, a mięso z mięsem nic wspólnego nie miało. Jestem pewna, że nuggetsy z mcdonald mają lepszy skład, niż mięso podawane w la vitas. Strach było jeść, bo każdy obiad kończył się bólem brzucha. „Vodka finish”, „ketchup vinish”- to słowa które długo zostaną w naszej pamięci, po tych wspaniałych wakacjach na all inclusive :-D. Bar to istna żenada: do wyboru wódka, jin, whisky i tyle. O sokach, koktajlach i kolorowych drinkach można zapomnieć- brak. Rozrywka na poziomie zero- w ciągu dnia, nie ma totalnie żadnych atrakcji, zajęć itp, nawet muzyka nie gra przy basenie- cisza i nuda. Jednego wieczoru „pokaz”, czyli przejście kucharza z kelnerem wokół basenu z flagą Turcji i zimnymi ogniami na dziwnym lodowym torcie. Drugiego wieczoru występ grupy tancerzy oraz show stworzone przez piękną panią- jedyna rzecz na +. Jeśli chodzi o rzekome przekąski podawane 16-16:30, to było to jedynie suche ciasto, które zostało z obiadu. Między 14 a 19, na tym wspaniałym all inclusive, nie było co zjeść. Po prostu- skończył się obiad i do kolacji restauracja była zamknięta. Goście od 18 zajmowali stoliki i głodni czekali na jej otwarcie. Plaża należąca do hotelu mała i najmniej atrakcyjna ze wszystkich na około. 2 metry po wejściu do morza- ogromne kamole, na których można było połamać nogi. Bar na plaży owszem jest, jednak drinki i alkohole są płatne :-). Jedyne co można dostać w ramach pakietu all inclusive, to sprite i cola, o zwykłym piwie można zapomnieć. Okolica odpychająca. Podsumowanie naszych wrażeń to stracone pieniądze i rewolucje żołądkowe. Oferta kusząca, ale zdecydowanie NIE warta uwagi. Nigdy więcej.
GIPHY App Key not set. Please check settings